Rocznice

W tym roku obchodzimy z żoną 59 rocznicę naszego ślubu. Nie, to nie błąd w druku. Ponad pół wieku razem! Pamiętam, jak patrzyłem na pary, które świętowały 25 lat pożycia małżeńskiego jak na staruszków stojących o krok od grobu. A tu proszę, Cynthia i ja zdmuchujemy 59 świeczkę na naszym torcie. Jak ten czas pędzi!

Jaki właściwie jest pożytek z obchodzenia małżeńskich jubileuszy?

Widzę co najmniej cztery takie sprawy, których wartość mamy szansę docenić bardziej, świętując swoje rocznice.

WSPOMNIENIA

Potrafią ogarnąć nasz umysł niczym fala zalewająca plażę. Niektóre zabawne. Inne bolesne. Wszystkie okraszone nostalgią.

Nasz miesiąc miodowy – istna komedia nieporozumień…

18 miesięcy przymusowej rozłąki, kiedy zostałem powołany do odbycia służby wojskowej… Dni wypełnione samotnością. Ale jakże ważne w procesie kształtowania naszych charakterów i uczenia się życia takim, jakie jest.

Powrót na uczelnię po latach służby pastorskiej… Z powrotem w ciasnych korytarzach seminarium teologicznego. Znów ta znajoma dyscyplina studiowania, pisania, referowania.

Narodziny czwórki naszych dzieci (i utrata dwójki maleństw, które Bóg zabrał, gdy były jeszcze w łonie matki)…

A potem te wyczerpujące lata pomiędzy pampersami a przedszkolem…

Ile lekcji musieliśmy sobie przyswoić… Jak wyboistymi ścieżkami podążaliśmy… Jak głęboko wrosły z czasem nasze duchowe korzenie…

Rocznice przypominają nam: Nie wypieraj wspomnień z pamięci. Bez nich życie jest uboższe.

ZMIANY

Nie da się wytrwać pół wieku u boku jednej osoby, bez gotowości na solidne przemeblowanie własnego charakteru.

W moim przypadku chyba najistotniejsza zmiana dokonała się w dziedzinie wrażliwości. Nauczyłem się być bardziej empatyczny, czytać między wierszami, wyczuwać niewypowiedziane emocje, dostrzegać radość albo irytację w wyrazie twarzy, który przecież niejednokrotnie komunikuje o wiele więcej niż słowa. Za jakiego mistrza inteligencji emocjonalnej uważałem sam siebie 55 lat temu! Żona i dzieci (a potem wnuki) obnażyły moją porażającą niekompetencję w tej dziedzinie i… pomogły mi stopniowo uczyć się prawdziwej empatii. Bóg posłużył się nimi, by pracować nad moim nieczułym i (co tu dużo mówić) wybuchowym usposobieniem. Zmiana z chłodnego dogmatyka w otwartego na zmianę towarzysza podróży była ogromna. Zresztą proces ten trwa nadal.

Rocznice przypominają nam: Bądź wdzięczny za zmiany. Bez nich spełnione życie nie jest możliwe.

ZALEŻNOŚĆ

Będąc w związku małżeńskim, nauczyłem się, że nie jestem samowystarczalny. Potrzebuję żony. Potrzebuję jej wsparcia, opinii, rady, zachęty, miłości, obecności. Jest moim najlepszym przyjacielem.

Ona doskonale zna moje słabości i potrzeby. Zna moje sekrety i obchodzi się z nimi z dyskrecją. Wie o moich potknięciach i wybacza mi. Wie o moich zmaganiach i wspiera mnie w trudnych chwilach.

Przez pierwsze lata naszego małżeństwa Cynthia nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jej potrzebuję. Nie komunikowałem jej tego. Brnąłem przez życie jak czołg – nie okazując słabości, apodyktycznie, samolubnie. Po czasie na tej masce twardziela pojawiły się rysy. Nie byłem w stanie ich dłużej ukrywać. Bóg nauczył mnie, że mogę (więcej: potrzebuję!) zwierzać się z moich wewnętrznych zmagań i obaw drugiej osobie. Pokazał mi, że nie obejdzie się bez słów Przepraszam… Nie miałem racji… Naprawdę mi przykro… Skruszył moje twarde wnętrze do tego stopnia, że byłem gotów stanąć za kazalnicą i wyznać, jak bardzo potrzebuję wsparcia mojej żony we wszystkim, co robię.

Rocznice przypominają nam: Nie jesteś samowystarczalny. Bez współmałżonka twoje życie byłoby niekompletne.

MARZENIA

Wspólne plany, oczekiwania, przedsięwzięcia… Czasem są to drobne sprawy – ot, choćby zakładanie sadu i wyczekiwanie na pierwsze jesienne zbiory owoców. Ale są też wielkie marzenia i wielkie tęsknoty. Modlitwa o zbuntowane dziecko i pragnienie, by odnalazło drogę do Boga… Walka o zdrowie kogoś w rodzinie – wytrwałe modlitwy, poszukiwanie fachowej pomocy, zmaganie się ze zwątpieniem i smutkiem…

Często droga do realizacji marzeń prowadzi przez ogromne wyrzeczenia. Ukończenie ambitnych studiów… Budowa własnego domu… Inwestowanie w rozwój bliskich osób…

Aż w końcu, pewnego dnia, marzenie staje się rzeczywistością. Czy jest coś wspanialszego niż z uśmiechem spojrzeć współmałżonkowi w oczy – ze świadomością, że właśnie dokonał się przełom, cel został osiągnięty, wspólne modlitwy zostały wysłuchane? Czy jest coś piękniejszego niż przechodzić przez te zmagania i zwycięstwa z oddanym ci na całe życie przyjacielem?

Rocznice przypominają nam: Pamiętaj o marzeniach, które wspólnie snuliście. Bez nich nie dotarlibyście tam, gdzie teraz jesteście.

Jubileusze to właśnie taka cudowna mieszanka wspomnień, zmian, współzależności i marzeń. Dla nas ta podróż rozpoczęła się 18 czerwca 1955 roku. Wtedy to dwójka dzieciaków stanęła przed ołtarzem, by ślubować sobie wierność na całe życie. Nie mieli pojęcia, przez jakie burze będą przechodzić. Nie mogli sobie nawet wyobrazić, ile szczęścia ich czeka.

Jestem spełnionym mężem. Bogu niech będzie chwała za ten genialny projekt, jakim jest małżeństwo. I za radość dorocznego świętowania wspólnej drogi z ukochaną osobą.

Na podstawie: Charles R. Swindoll, Growing Strong in the Seasons of Life (Portland, Ore.: Multnomah, 1983), s. 221-22. Copyright © 1983 Charles R. Swindoll, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone
Opublikowany w temacie: Małżeństwo.

Rzetelność, praktyczność, poczucie humoru - to znak firmowy rozważań biblijnych Charlesa R. Swindolla. Od 1979 roku Chuck przewodzi organizacji Insight for Living, która zajmuje się rozpowszechnianem audycji radiowych z jego nauczaniem biblijnym. Chuck jest także honorowym kanclerzem Seminarium Teologicznego w Dallas oraz starszym pastorem wspólnoty Stonebriar Community Church we Frisco w Teksasie.