1 List Piotra 1,13
Trzy podstawowe umiejętności nauczane w szkołach – czytanie, pisanie i liczenie – wytrzymały próbę czasu jako godne zaufania kryteria solidnej edukacji. Są jak zdyscyplinowani strażnicy chroniący przed jednym z największych wrogów człowieka – ignorancją. Niewzruszeni w obliczu przemian stylu nauczania, odporni na zmiany niczym granitowe bloki, pozostają wierni i użyteczni do końca. Podobnie jak maść na otwartej ranie, zmniejszają gorączkę paniki, dając stabilność, gdy tak wiele głosów domaga się posłuszeństwa.
Ale w maści jest mucha… jeden z granitowych bloków zaczyna pękać… jeden ze strażników zasypia. Wróg znalazł szczelinę w naszej zbroi. Odkrył, że pierwsza z tej złotej trójcy umiejętności staje się w XXI wieku coraz łatwiejsza do zneutralizowania. I uśmiecha się na tę myśl.
„Daj mi człowieka, który dużo czyta” – popularny slogan przemysłu, handlu i zarządzania z lat 60-tych i 70-tych ubiegłego stulecia już nie jest aktualny. Profesjonalista niekoniecznie jest dzisiaj postrzegany jako człowiek o szerokiej wiedzy… i dotyczy to (ku mojemu rozczarowaniu) również osób duchownych.
Powiedzieć, że niektóre obecne trendy są niepokojące, to eufemizm. Faktem na przykład jest, że połowa studentów, którzy ukończyli studia wyższe, nigdy nie czytała innych książek niż te związane z nauką. Chociaż wiedza ludzi z doktoratem staje się przestarzała praktycznie w ciągu pięciu lat, chyba że regularnie odświeżają ją solidną lekturą, wielu z nich wybiera Netflix zamiast biblioteki. Byłoby dla nas szokiem, gdybyśmy wiedzieli, jak niewiele czytają osoby, które bronią nas w sądzie, przeprowadzają operację na naszym ciele czy udzielają porady finansowej. Oprócz codziennych dawek programu telewizyjnego, strony z dowcipami i szybkiego przeglądu sekcji sportowej, wielu ludzi nigdy nie otwiera innych stron gazety, o książkach nie wspominając.
To niewiarygodne! Zanim dzieci zaczną chodzić do szkoły, potrafią spędzać przed ekranem telewizora lub komputera całe godziny, a potem mają problemy z lekturą „Brzechwa dzieciom” w drugiej i trzeciej klasie. Znają statystyki dotyczące swoich ulubionych drużyn piłkarskich i ich zawodników… ale połóż przed nimi (lub przed ich rodzicami!) „W pustyni i w puszczy”, a będą znudzeni. Rosnąca liczba absolwentów szkół średnich ma problem ze zrozumieniem podstawowych sformułowań na wnioskach o zatrudnienie.
Ale dosyć o problemie. Zastanówmy się nad korzyściami płynącymi z czytania. Przychodzą mi na myśl cztery. Oto pierwsza a nich:
-
Czytanie pobudza.
Poprawia myślenie. Rozciąga i obciąża nasze mentalne mięśnie. Wypiera nasze nieuzasadnione, wąskie, nietolerancyjne opinie za pomocą nowych myśli i mocnych faktów. Stymuluje dorastanie, jednocześnie hamując umysłowe skostnienie.
Znana zasada Francisa Bacona jest w tym temacie jak najbardziej prawdziwa i właściwa:
Czytaj nie po to, aby zaprzeczyć czy zbić argumenty, ani by uwierzyć i uznać za pewnik, ani by wdać się w dyskusję, lecz po to, aby rozważyć i przemyśleć. Niektóre książki należy posmakować, inne przełknąć, a niektóre pogryźć i strawić.
Czytanie poszerza nasze horyzonty. Porusza nasze wnętrze. Przeprowadza nas przez dziewicze terytorium, którego inaczej byśmy nie zbadali.
Za tydzień podzielę się trzema dodatkowymi korzyściami płynącymi z czytania. Do tego czasu spróbuj przeczytać coś obszerniejszego!
Czytanie rozciąga nasze mentalne mięśnie. Wypiera nasze wąskie opinie. Stymuluje dorastanie, jednocześnie hamując umysłowe skostnienie.
— Charles R. Swindoll TweetujWyjęte z: Come Before Winter and Share My Hope, Copyright © 1985, 1988, 1994 Charles R. Swindoll, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone. Użyto za zgodą.