Z powrotem w domu

Jestem w środku długiego transoceanicznego lotu. Za mną kilka tygodni podróży służbowej. Wracam do domu.

Jestem zmęczony. To był dobrze wykorzystany czas, choć wyczerpujący. Cieszę się, że mogłem odwiedzić nowe miejsca i poznać nowych ludzi, ale jeszcze bardziej, że wracam do domu. Nic tak nie pomaga uzmysłowić sobie, jaką wartość ma dla mnie dom, rodzina – jak kilka dni spędzonych z dala od najbliższych.

Nawet najbardziej luksusowe hotele nie mogą się równać temu miejscu. Nic nie zastąpi uczucia błogości, które ogarnia mnie, gdy tylko przekraczam próg domu.

Trudno mi precyzyjnie określić, dlaczego właściwie powrót do domu, bycie w domu, jest tak przyjemnym doświadczeniem. Zapewne ma to związek z tym, że tu wszystko jest znajome, swojskie… I pewnie chodzi też o poczucie przynależności… Nie mówiąc o wszystkich wspomnieniach, które łączą się z tym miejscem.

Tak, wspomnienia… Pamięć o chwilach radosnych, ale i tych trudnych… zdjęcia dzieci i wnuków na ścianach… nostalgia za dawnymi czasami… wspólne wyprawy w góry i nad morze… szkolne sukcesy i wyzwania… rodzinne spotkania u świątecznego stołu…

Lista nie ma końca. Tak, wspomnienia to niewątpliwie ważny składnik ciepła, które wita mnie już na progu, gdy wracam z długich służbowych podróży.

Ale te moje ukochane cztery ściany to także milczący świadek niezliczonych trudności, przez które przechodziliśmy. Gorzkie łzy smutku nawadniały nasze duchowe korzenie, sprawiając, że z czasem stawaliśmy się wewnętrznie mocniejsi. Łzy spowodowane nieporozumieniami i błędami… Łzy wywołane rozczarowaniami, kryzysami… Łzy przebaczenia i odnowy… Nie da się łatwo wymazać z pamięci tych “blizn serca” – i nie powinniśmy tego robić. One przydają domowi szczególnego piękna i niepodrabialnej głębi.

Ale przede wszystkim – tam w domu przytuli mnie na powitanie niezwykła kobieta, z którą dzielę życie już 60 lat. Jak ten czas szybko pędzi – ponad pół wieku razem…

Jacy byliśmy niedoświadczeni, naiwni, nieświadomi tego, co przyniesie życie! Ale począwszy od tego gorącego teksańskiego popołudnia w lecie 1955, kiedy powiedzieliśmy sobie TAK, po dzień dzisiejszy uczymy się i pracujemy mozolnie nad naszymi charakterami. Tak bardzo się cieszę, że byliśmy gotowi przebaczać sobie nawzajem i ofiarowywać nowe szanse… Tak się cieszę, że umieliśmy rozwiązywać nasze nieporozumienia i nigdy nie daliśmy za wygraną… Tak się cieszę, że do dzisiaj jesteśmy razem

Jestem setki metrów nad ziemią i powoli zmierzam do celu podróży, a moje serce bije szybciej na myśl o domu. Czas rozłąki na nowo uświadomił mi, jak ważne jest, by nieustannie dbać o naszą więź. Okazywać sobie życzliwość, zwalczać głupie przejawy samolubstwa, starać się zrozumieć, słuchać uważniej, przebaczać szybciej, nie bać się prawdy, pielęgnować intymność, neutralizować rutynę i… jeszcze parę innych rzeczy, o których wiem, że skutecznie wymiatają pajęczyny z małżeńskiego podwórka.

Starzejąc się, chcę, by moje małżeństwo było coraz lepsze. Ale to nie stanie się ot tak, po prostu. Długi staż nie gwarantuje z urzędu niezakłóconej bliskości i beztroskiej romantyczności. Starość nie niesie z sobą zaniku egoizmu.

Przez głowę przemknęła mi jakiś czas temu okropna myśl. Przyjdzie dzień, kiedy Cynthia lub ja wrócimy do domu i – nie zastaniemy tam nikogo. Nienawidzę tej myśli, ale wiem, że nie mogę – nie chcę – jej ignorować. Nie chcę wmawiać sobie, że to nigdy nie nastąpi. I nie chcę, by tego ponurego dnia, jeśli to mi przyjdzie pochować moją żonę, mój ból powiększały wszystkie te Gdybym tylko jeszcze mógł…

Więc dzisiaj, 10000 metrów nad poziomem morza, na nową zobowiązuję się przed Bogiem i przed samym sobą do posłuszeństwa przykazaniu Mężowie, miłujcie swoje żony, bo i Chrystus umiłował Kościół (List do Efezjan 5,25). Zrobię wszystko, by słowa lorda Byrona nie stały się opisem stanu mojej duszy, jeśli przyjdzie mi kiedyś samotnie mieszkać w naszym domu:

Nie chcę współczucia; kolce z tego drzewa

Ranią mnie dzisiaj, co się moim zowie

Posiewem, serce dziś się krwią zalewa

Wiedziałem, że człek zbiera to, co sam zasiewa!

(Wędrówki Childe Harolda, IV, 10; tłum. Jan Kasprowcz)

Zwracam się do was, mężowie, gdziekolwiek jesteście i czymkolwiek się zajmujecie, przyłączcie się do mnie w walce o ten wielki cel – o to, by kochać swoją żonę tak mocno, jak to tylko możliwe.

Tak by powroty do domu zawsze były chwilami radości, a nie rozgoryczenia.

Copyright © 2012 Charles R. Swindoll, Inc.

Opublikowany w temacie: Małżeństwo i oznaczony kategorią: .

Rzetelność, praktyczność, poczucie humoru - to znak firmowy rozważań biblijnych Charlesa R. Swindolla. Od 1979 roku Chuck przewodzi organizacji Insight for Living, która zajmuje się rozpowszechnianem audycji radiowych z jego nauczaniem biblijnym. Chuck jest także honorowym kanclerzem Seminarium Teologicznego w Dallas oraz starszym pastorem wspólnoty Stonebriar Community Church we Frisco w Teksasie.