Nastolatki to unikalny gatunek. Potrafią wpisać na komórce 400 słów na sekundę, ale nie są w stanie wypowiadać się pełnymi zdaniami. Pamiętają 800 adresów mailowych, ale walczą ze sklerozą, gdy idzie o obowiązki domowe. Starcza im energii na całonocne rozmowy z przyjaciółmi, ale padają ze zmęczenia po 2 minutach odkurzania salonu.
Mam czwórkę nastolatków. Cztery nastolatki, których buzującymi hormonami można by obdzielić co najmniej dwa razy tyle osób. Zresztą ich bliźniacze “ja” – to o upartym, zbuntowanym charakterze – gości w naszym domu regularnie. Pojawia się zawsze wtedy, gdy trzeba zrobić coś, co wymaga ogromnego nakładu energii, na przykład utrzymać kontakt wzrokowy ze strofującą cię matką. No więc razem z ich niesfornymi sobowtórami, mam na głowie w sumie ósemkę nastolatków. 🙂
Ale to nie wszystko. Jonatan, mój chory na autyzm syn, młodszy braciszek moich nastolatków, wymaga tyle uwagi co ośmiu nastolatków razem wziętych (tak twierdzi nasz neurolog, a moje doświadczenie to potwierdza). Wobec tego – podliczam w głowie – nasza rodzina liczy nie 7 a 18 osób! Nie wspominając o dwóch olbrzymich psach i nadpobudliwej papudze.
Żarty żartami, a prawda jest taka, że jestem z moich nastolatków bardzo dumna. Są niesamowicie zdeterminowani i odważni. Biorą życie takie, jakie jest. Dobrze radzą sobie z trudnościami, umieją żyć ze smutkiem, zakłopotaniem – emocjami towarzyszącymi rodzinom, w której ktoś cierpi na autyzm. Szanują swojego chorego brata i okazują mu troskę. Dzielimy się nawzajem naszymi zmaganiami i pytaniami.
Wiele się uczę od moich nastolatków, Uświadamiają mi, między innymi, w jaki sposób ja czasem (często?) podchodzę do relacji z Bogiem – moim Ojcem. Mi też z trudem przychodzi posłuszeństwo i radosne zaangażowanie w rzeczy, o które mnie Bóg prosi. Tym bardziej podziwiam Bożą cierpliwość w stosunku do mnie. Chciałabym być tak łaskawa i wspierająca wobec moich nastolatków, jak Ojciec w niebie wobec mnie.
Wiem, że Jego nie zniechęcają moje gorsze dni. On nie złości się, jeśli coś zawalę. Nie obraża się, jeśli zasnę ze zmęczenia w połowie mojego porannego czasu modlitwy. Nie waha się przypomnieć mi delikatnie o swojej woli, kiedy ja próbuję sobie wmówić, że moje pomysły na życie są najmądrzejsze.
On zna moje zmagania, słyszy mój płacz, rozumie mój ból. On zapłacił za moje winy i przebaczył moje grzechy. Kiedy moje życie dobiegnie końca, wiem, ze zabierze mnie do miejsca, gdzie nie będzie już więcej choroby ani smutku.
Jestem wdzięczna za to, czego uczy mnie w ostatnim czasie mój Stwórca. Szczególnie za to, czego uczy mnie przez moje kochane nastolatki.
Copyright © 2011 Insight for Living, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone