Ewangelia Marka 10,35-45
Bohaterowie, których widzimy, często są postrzegani jako nadludzie. To niefortunne.
Ponieważ są postaciami publicznymi, ludzie myślą o nich jako o barczystych olbrzymach, którzy potrafią przeskakiwać najwyższe budynki jednym skokiem. Są uważani za nadludzi posiadających nieskończoną siłę, nieograniczoną wizję, nieustającą determinację, umiejętności nie wymagające wysiłku i niezrównaną charyzmę. Ich odwaga jest legendarna, ich słowa przekonujące. Ich poparcie wciąż rośnie. Ich obecność, cóż, jest jak dotyk magii. Wiesz, że to przesada, ale. . .
Tak też jest w przypadku pewnych powołań. . . silni, często posiadający wiele talentów przywódcy. Odwołujemy się do cytatów opatrzonych ich nazwiskiem. Ich opinie i decyzje są wyjątkowe, niemal jakby posiadały jakiś wewnętrzny ślad dla nieskażonej prawdy. Czy się z tym zgadzam, czy nie, potrzebujemy kogoś, kto może przejąć inicjatywę i nadać tempo. Ktoś musi wskoczyć w duże buty.
I tak właśnie było w przypadku Martina Lutra.
Nie można myśleć o Reformacji, nie wspominając tego imienia. Tym, kim był Henry Ford dla przemysłu samochodowego, Ben Franklin dla elektryczności, George Halas dla profesjonalnego futbolu i Albert Einstein dla fizyki jądrowej, tym był Martin Luter dla protestanckiej reformacji. Niezwykły człowiek. Poruszający przykład! Niesamowita osobowość! Prawdziwy buntownik i reformator.
Urodziłem się, by walczyć z niezliczonymi potworami i diabłami. Muszę usunąć kamienie i pnie, wyciąć osty i ciernie, i oczyścić dziki las.
To Luter. Bohater przypominający proroka. Słowa tego potężnego mnicha z Wittenberg doskonale pasujące do czynów, wznieciły pożogę wśród wierzących w całych Niemczech, którzy zasnęli, gdy energicznie podsycał płomień, krzycząc: „Herezja … herezja!” Podczas gdy prałaci marszczyli brwi, a papieże go potępili, nasz bohater wciąż wytrącał ich z równowagi. Pożary powodowane przez jego wywołujące zamieszanie wypowiedzi, prywatne debaty i publiczne spory doprowadziły w końcu do ekskomuniki Lutra. Ale jego wyjście z Kościoła było podobne do jego wejścia, samotny. . . niezależny. . . niepokonany. Nie potrzebował nikogo prócz Boga, by na Nim się oprzeć.
Czy naprawdę tak było?
Odkryjemy zaskakującą odpowiedź na to pytanie w części drugiej naszych rozważań.
Tym, kim był Henry Ford dla przemysłu samochodowego, Ben Franklin dla elektryczności, George Halas dla profesjonalnego futbolu i Albert Einstein dla fizyki jądrowej, tym był Martin Luter dla protestanckiej reformacji.
— Charles R. Swindoll TweetujWyjęte z: Come Before Winter and Share My Hope, Copyright © 1985, 1988, 1994 Charles R. Swindoll, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone. Użyto za zgodą.