List do Tytusa 3,3-8
Szanse są wysokie, że się dzisiaj spieszysz. Czy mam rację?
Twoja lista rzeczy do z zrobienia jest długa i nigdy się nie kończy. Kiedy czytasz ją rano, zadajesz sobie pytanie jak to możliwe, abyś zdołał to wszystko zrobić. A kiedy zaglądasz do niej wieczorem, zastanawiasz się, gdzie podziały się te wszystkie godziny.
Potrafię się z tym utożsamić. Tak wyglądał ten tydzień. W rzeczywistości, tak wyglądał cały miniony miesiąc. Ale poświęć chwilę i zastanów się nad słowem, którego brakuje w twoim zapełnionym po brzegi harmonogramie. To proste słowo… pomoc.
Pomyśl o tym. Pomoc innym… twoje ramię wokół zgarbionych pleców drugiego człowieka… twój uśmiech mówiący „spróbuj jeszcze raz” komuś, kto jest przekonany, że nigdy mu się nie uda… kubek zimnej wody przyłożony do spękanych ust brata, uspokajający i dodający pewności.
Za każdym razem, kiedy biorę pióro do ręki, myśl o pomaganiu innym każe mi zamienić atrament w słowa. Jest wystarczająco – i więcej niż wystarczająco – wielu specjalistów usiłujących blokować tych, którzy mają piłkę, przełamać ich obronę oraz walczyć z nimi, którzy powodują potknięcia, siniaki i kontuzje. Wolałbym raczej interweniować i im pomagać. Wesprzeć drugiego człowieka mówiąc: „Możesz to zrobić. Zacznij już teraz!”
Nie mógłbym się bardziej zgodzić z Philipem Yanceyem, człowiekiem, który jest przykładem zastosowania swych własnych rad:
C. S. Lewis porównał kiedyś swoją rolę pisarza chrześcijańskiego do przymiotnika pokornie dążącego do wskazania innym na Rzeczownik prawdy. Aby ludzie uwierzyli w ten Rzeczownik, my, chrześcijańscy pisarze, musimy popracować i ulepszyć nasze przymiotniki.
Niezależnie od tego, czy podczas upalnego lata czy ostrego podmuchu zimy, chciałbym myśleć, że jakiś starannie dobrany zwrot, trafna historia, nawet dobór jednego słowa, którego użyłem, dotarł do ciebie z powiewem nowej nadziei. Rzeczownik jest tak atrakcyjny, tak satysfakcjonujący, że nie śmiemy pomylić go z naszymi przymiotnikami.
To wszystko jest częścią pomagania ludziom. „Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy…” oraz zobowiązania, „by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków” (List do Hebrajczyków 10,23-24).
Mam nadzieję, że poniższy wiersz zachęci cię do wychodzenia poza bezpieczne granice twojego prywatnego, ogrodzonego terytorium. Jest to utwór Johna Leaxa, profesora anglistyki i poety-rezydenta w Houghton College, zatytułowany „At the Winter Feeder” („W zimowym karmniku”):
Jego pierzasty płomień zgasł zduszony
przez lodowate zimno,
kardynał szkarłatny zanurkował
do zielonego karmnika
ale nie zjadł żadnego nasiona.
Przez lornetkę widziałem
jego rozgorączkowany i bezużyteczny
dziób, złamany
u podstawy.
Potem dwa inne – jeden płonący, jeden szary,
pojawiły się wirując piórami
w polu mojego widzenia
i przysiadły u jego boku.
Bez pośpiechu, jak gdyby posiadały
cierpliwość Boga,
wyłuskiwały ziarna słonecznika
i karmiły go,
dziób do zranionego dzioba
podawały mu pokarm.
Każdego ranka i popołudnia
przez całą długą zimę,
ten przedziwny triumwirat,
ta trójca potrzeb,
wracała i jadła
swój sakrament
wyłuskanych nasion.¹
Gdyby ptaki miały dusze, nie mam wątpliwości, że ten kardynał, na długo przed nadejściem wiosny powierzyłby życie Bogu swoich przyjaciół. Atrakcyjne przymiotniki plus pozbawione egoizmu czasowniki równają się wierze w Rzeczownik prawdy.
To aksjomat, który sprawdza się w zimowym karmniku i o każdej innej porze roku.
—
¹ “At the Winter Feeder”, copyright © 1985 John Leax. Użyto za zgodą.
Jest wystarczająco wielu specjalistów usiłujących poprawiać innych. Ja wolę wspierać.
— Charles R. Swindoll TweetujWyjęte z: Come Before Winter and Share My Hope, Copyright © 1985, 1988, 1994 Charles R. Swindoll, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone. Użyto za zgodą.