2 rozdział Księgi Rodzaju to kunsztowna opowieść o stworzeniu pierwszych ludzi. Gdy uważnie przyjrzymy się symbolom i metaforom w niej zawartym, odkryjemy, że małżeństwo jest pomysłem samego Boga. W boskim projekcie relacja małżeńska to bliska, nierozerwalna, intymna więź dwojga ludzi – mężczyzny i kobiety. Jest to zarazem fundament, na którym zbudowana jest najmniejsza komórka społeczna – rodzina. Według Biblii więc małżeństwo jest tak stare jak sama ludzkość. Jego genezy i istoty należy szukać u zarania dziejów, w ogrodzie Eden, jako integralnej części procesu tworzenia świata i człowieka.
Na początku widzimy, jak Stwórca umieszcza mężczyznę w rajskim ogrodzie, gdzie każda jego fizyczna potrzeba jest zaspokojona. A jednak – czegoś tu brakuje. Adam czuje się samotny. Bóg stwierdza więc: Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc (Księga Rodzaju 2,19; Biblia Tysiąclecia). Zwróćmy uwagę na dwa słowa – “pomoc” i “odpowiednia”. Adam potrzebował pomocnika. Zanim z oburzeniem określimy tekst biblijny jako “szowinistyczny” albo “przesiąknięty atmosferą patriarchatu”, przyjrzyjmy się lepiej znaczeniu tego słowa w hebrajskim oryginale.
W języku polskim słowo “pomoc” albo “pomocnik” ma znaczenie raczej negatywne. Kojarzy się z wykonywaniem czynności uzupełniających, udzielaniem wsparcia komuś, kto jest na pierwszym planie, kto jest ważniejszy, mądrzejszy i zdolniejszy, i potrzebuje, by ktoś inny wyręczał go w mniej “zaszczytnych” zadaniach. Jednak w języku hebrajskim pojęcie to ma bardziej subtelne konotacje. Użyte tutaj słowo ezer niesie w sobie ideę partnerstwa i odnosi się raczej do sprzymierzeńca, potężnego sojusznika, kogoś, kto udziela nam pomocy, której niezbędnie potrzebujemy. W Starym Testamencie takim sprzymierzonym z człowiekiem ezer jest najczęściej sam Bóg (zob. np. Psalm 30,11; 54,6).
Hebrajski “pomocnik” to nie służący. Bogu nie chodziło o pomoc domową, ale raczej o życiowego partnera, bez którego w życiu Adama brakowałoby czegoś niezwykle istotnego. Mężczyzna potrzebował towarzysza, powiernika, przyjaciela. Jego samotność okazała się rozwiązaniem prowizorycznym.
Z 1 rozdziału Księgi Rodzaju wiemy, że Bóg zlecił człowiekowi pewną misję: Rozmnażajcie się, napełniajcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną. Oczywistym jest, że mężczyzna nie był w stanie sam tego zadania wypełnić. Pieśń życia miała być śpiewana w duecie, w doskonałej harmonii dwóch osób. Głos Adama, jakkolwiek piękny, mógł odśpiewać tylko połowę partytury.
Tak więc Bóg stwarza odpowiednią osobę do skomponowanego przez siebie duetu (Księga Rodzaju 2,21-23). Gdy tylko Adam spostrzega swoją nową towarzyszkę, wykrzykuje z zachwytu. Hebrajski zwrot tu użyty możemy przetłumaczyć jako “O tak, wspaniale, nareszcie!”. Kobieta była idealnym dopełnieniem osobowości mężczyzny, jego silnych i słabych stron.
Pełne ekscytacji słowa Adama “Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!” to hebrajski idiom używany na wyrażenie bliskości, jedności i zażyłości, jaką cieszą się dwie bliskie sobie osoby. Mężczyzna z entuzjazmem stwierdza, że kobieta jest spełnieniem jego marzeń i odpowiedzią na problem samotności.
Jest to zachwycająca scena, odegrana w sielankowej scenerii rajskiego ogrodu – początek niezwykłej historii miłosnej mężczyzny i kobiety.
Adam i Ewa (przed upadkiem w grzech) to punkt odniesienia dla naszych małżeństw. Czysta, nieskrępowana, nieskażona egoizmem, radosna więź, jaką cieszy się dwoje połączonych przymierzem ludzi. Żadnych barier. Żadnych ukrytych problemów. Żadnego wstydu. Niezmącona harmonia i intymność.
Tak, oddaliliśmy się od ogrodu Eden, ale… z Bożą pomocą możemy starać się o odbudowę tego ideału. Szczęśliwe, spełnione małżeństwo to Jego wynalazek.
Na podstawie: Charles R. Swindoll, Marriage: From Surviving to Thriving (Nashville: W Publishing Group, 2006), s. 29-35. Copyright © 2006 Charles R. Swindoll, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone.