Zapomniana strona sukcesu

Żyjemy szybko. Skwapliwie zabiegamy o uznanie. A w naszym społeczeństwie uznaniem darzy się tych, którzy odnieśli sukces (czytaj: sukces zawodowy). Zewsząd słychać nawoływania do włączenia się do gonitwy za powodzeniem. Wystarczy wziąć do ręki kolorowe pisma wpychane nam do rąk dosłownie wszędzie: na dworcu, w hotelu, kawiarni i galerii handlowej, u kosmetyczki, dentysty i fryzjera. Każdego roku oferuje się spragnionym adeptom sukcesu setki motywacyjnych seminariów oraz wydaje się tony książek i materiałów wideo poświęconych tematyce zdobywania majątku.

Co ciekawe, niewiele z nich odnosi się do tego, czego większość zainteresowanych w swoim parciu na sukces naprawdę szuka (niestety rzadko znajduje): zadowolenia i poczucia spełnienia. Wynika to z jednego z życiowych paradoksów, mianowicie: sukces czy osiągnięcie pewnego celu nie przynoszą trwałego zadowolenia – niemal od razu pojawia się niedosyt i potrzeba walki o “większy” sukces. Zawsze czegoś brakuje, zawsze można mieć więcej, zawsze wraca ten znajomy niepokój… Drogi, które mają prowadzić do sukcesu, są nie tylko wyboiste, ale i zwodnicze. Jak pisano w Executives’ Digest: “problem polega na tym, że przepis na sukces jest identyczny z propozycją prowadzącą do załamania nerwowego.”

Jak brzmi ten przepis?

Pracuj więcej! Idź naprzód bez względu na koszty! Niech ci nie przeszkodzi: rodzina, dzieci, własne przekonania, absolutnie nic! Nie przejmuj się brakiem zdrowia czy brakiem przyjaciół. Promuj siebie samego. Bądź agresywny, jeśli trzeba – bezwzględny. Nie przestawaj pchać się na szczyt. Bo przecież – “Bóg pomaga tym, którzy pomagają sami sobie”. Jeśli marzy ci się sukces, musisz być ponadprzeciętnie przedsiębiorczy, przewidujący i przebiegły!

Całymi latami karmiono nas takimi radami. A czego brakuje w tych wszystkich mirażach o fortunie, sławie, potędze i przyjemnościach? Brakuje miejsca na solidny odpoczynek, brakuje czasu dla siebie i bliskich, brakuje głębokiego poczucia spełnienia. Brakuje akcentu na duchowy wymiar naszej egzystencji.

Jak śpiewał piosenkarz country, Johnny Cash: Jeśli nie masz już ani chwili dla siebie, ani chwili, by pójść na ryby – to jest dopiero sukces.

Chcę się z wami podzielić radą, która stoi w całkowitym kontraście do wszystkich tych cytowanych wyżej “mądrości”. Nie łudzę się, że jest to coś, co znajdzie się kiedykolwiek na łamach Wall Street Journal, Forbes’a czy Fortune. Ale za to można to znaleźć na kartach Pisma Świętego.

Młodzi niech będą również poddani starszym.

Wszyscy zaś we wzajemnych stosunkach niech się przyodzieją w szatę pokory,

gdyż Bóg sprzeciwia się wyniosłym, a pokornych obdarza swoją łaską.

Tak więc ukórzcie się pod mocną ręką Boga, a Bóg wywyższy was za to w odpowiedniej chwili.

We wszystkich potrzebach waszych zaufajcie Jemu, gdyż On troszczy się o was.

1 List św. Piotra 5,5-7, Biblia Warszawsko-Praska

Myślę, że te wersety mówią o czymś, co możemy nazwać prawdziwym sukcesem. Piotr nie pisze o tym wprost, ale za to dotyka trzech ważnych aspektów życia, które – według mnie – mają bezpośredni wpływ na to, czy doświadczamy zadowolenia i spełnienia. Te trzy aspekty to: stosunek do ludzi, postawa wobec Bogareagowanie na okoliczności życia. Raz jeszcze podkreślę: nie jest to przesłanie w obecnych czasach popularne. Dlatego nazywam to “zapomnianą stroną sukcesu”.

Pierwszy aspekt – nasz stosunek do innych ludzi:

Nie bądź indywidualistą. Uznawaj swoją zależność od innych.

Co to znaczy “być poddanym starszym” i “przyodziewać się (wobec siebie nawzajem) w szatę pokory”? Piotr, rzecz jasna, pisze w kontekście więzi we wspólnocie chrześcijan, ale ma to ogólne zastosowanie do wszystkich relacji międzyludzkich. Chodzi o to, aby uznawać swoją zależność od innych, a także szanować autorytet mądrych przełożonych i mentorów. Chcesz “osiągnąć sukces”? Ucz się od ludzi posiadających głęboką mądrość życiową i integralny charakter. Słuchaj ich rad. Pozwól, by mieli wgląd w twoje życie, daj im prawo do konstruktywnej krytyki twoich poczynań. Konfrontuj swoje pomysły z ich wieloletnim doświadczeniem. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ życie w pojedynkę, lekceważenie autorytetów, rezygnowanie ze współzależności łatwo prowadzi do zarozumiałości i pychy. A pycha to coś, co jednoznacznie dyskwalifikuje nas w oczach Boga. Bóg sprzeciwia się wyniosłym. (Piotr cytuje w tym miejscu zdanie z Księgi Przysłów 3,34, gdzie Salomon używa jeszcze dosadniejszego określenia: Bóg drwi z szyderców!)

Drugi aspekt – nasza postawa wobec Boga:

Bądź świadomy swojej całkowitej zależności od Boga.

Nie ma chyba nic ważniejszego w “dążeniu do sukcesu” niż postawa zależności od Tego, który ostatecznie kontroluje wszystkie okoliczności życia. W Starym Testamencie “Boża ręka” symbolizuje zarówno Bożą karę (Księga Wyjścia 3,19; 6,1; Księga Hiob 30,21; Psalm 32,4), jak i Boży ratunek (Księga Powtórzonego Prawa 9,26; Księga Ezechiela 20,34). W tym kontekście lepiej rozumiemy, co to znaczy “ukorzyć się pod mocną ręką Boga”. Kiedy naprawdę szczerze zawierzamy nasze życie Bogu i prosimy Go, by pozwolił nam “osiągnąć sukces” według Jego miary, na Jego sposób i w Jego czasie, otwieramy się na to, by:

  1. Bóg nas karał, tzn. korygował nasze plany, używając do tego swoich wychowawczych sposobów;
  2. Bóg nas ratował, tzn. pomógł nam, kiedy nasze siły się wyczerpią (ale w takim tempie i w taki sposób, jaki On uzna za najlepszy).

Innymi słowy, rezygnujemy z prób kontrolowania wszystkich okoliczności, manipulowania ludźmi i promowania za wszelką cenę swojego dobrego wizerunku. Pozwalamy Bogu być Bogiem – Panem naszego życia. Chronimy się “pod Jego ręką”.

Aspekt trzeci – reagowanie na okoliczności życia:

W trudnych sytuacjach zdaj się na Bożą łaskę i opiekę.

Nie ma rady: troski i zmartwienia nas nie ominą. Komplikacje, tarapaty, rozczarowania, obawy – wszystko to pojawia się praktycznie zawsze, gdy tylko Bóg pozwoli nam odnieść choćby mały “sukces” (w życiu zawodowym albo w służbie dla Niego). Wszystkie te problemy skutecznie pozbawią cię zapału i okradną z resztek spokojnego czasu, popychając na skraj wyczerpania i depresji. Co wtedy robić? “Zrzuć” te troski z powrotem na Boga! Pozwól Mu nieść brzemię twoich problemów. Jak zachęca Psalm 55,23 – oddaj to wszystko, co cię obciąża, Panu Bogu.

Oto więc biblijny przepis na sukces:

PODDANIE + POKORA – TROSKA =

przynoszący Bogu chwałę a nam prawdziwe spełnienie SUKCES

Łatwo zauważyć, że chyba w każdym aspekcie nasza formuła idzie pod prąd temu, co dziś promuje się jako receptę na szczęście, a co skupione jest wyłącznie na człowieku i jego potrzebach. Kiedy jednak na pierwszym miejscu jest Bóg, wszystko jest na właściwym miejscu. On przygotował dla nas “zwycięstwa” i “sukcesy”, ale pozwólmy Mu pokierować naszym życiem i dajmy się zaskoczyć Jego genialnym scenariuszem. To oczywiście nie oznacza, że nie mamy w ogóle planować naszej przyszłości czy wyznaczać sobie konkretnych celów. Chodzi po prostu o to, by osobisty sukces nie stał się naszym bogiem.

Zamiast więc tak gorliwie oddawać się gonitwie za prestiżem i pieniądzem, może lepiej świadomie przeznaczyć więcej czasu dla rodziny i przyjaciół? Kto wie, może znajdziesz przy tym również dodatkowy czas dla siebie samego? Może to dobra pora, by po latach znów wybrać się na ryby?

Brzmi zbyt dobrze, by mogło być prawdziwe? Uwierz mi – to jest prawdziwe!

Na podstawie: Charles R. Swindoll, “Forgotten Side of Success”, w: The Finishing Touch: Becoming God’s Masterpiece (Dallas: Word, 1994), s. 60-61. Copyright © 1994, Charles R. Swindoll, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Opublikowany w temacie: Relacja z Bogiem i oznaczony kategorią: , .

Rzetelność, praktyczność, poczucie humoru - to znak firmowy rozważań biblijnych Charlesa R. Swindolla. Od 1979 roku Chuck przewodzi organizacji Insight for Living, która zajmuje się rozpowszechnianem audycji radiowych z jego nauczaniem biblijnym. Chuck jest także honorowym kanclerzem Seminarium Teologicznego w Dallas oraz starszym pastorem wspólnoty Stonebriar Community Church we Frisco w Teksasie.