Rzadko polecam książki, ale chcę zrobić wyjątek dla pozycji Męskie pokusy, autorstwa Toma Eisenmana. Nie twierdzę, że zgadzam się z autorem w 100%, jednak z pewnością jest to publikacja, która da sporo do myślenia każdemu czytelnikowi płci męskiej. Doceniam szczerość i praktyczność, z jaką Eisenman pisze o problemach mężów i ojców rodzin. Nie owijając w bawełnę, dotyka spraw naprawdę kluczowych, często wstydliwych i bolesnych, nie wywołując jednak przy tym w czytającym narastającego poczucia winy. W książce znaleźć można naprawdę niebanalne i prowokujące wnioski na temat walki facetów z własnymi słabościami.
Zainspirowany lekturą Męskich pokus, piszę w tym artykule o kilku dziedzinach, w których – moim zdaniem – bitwa o serce mężów i ojców jest zwykle najsroższa.
Numer 1: Pokusa, by “opłacić” (pieniędzmi, rzeczami) brak czasu dla rodziny.
Nie zrozum mnie źle. Zapewnienie rodzinie środków do życia jest jednym z podstawowych zadań każdego ojca. Biblia wypowiada się surowo o ludziach, którzy zaniedbali ten obowiązek (“A jeśli ktoś nie troszczy się o swoich najbliższych (…) gorszy jest od niewierzącego” [1 List do Tymoteusza 5,8]).
Pokusa, o której tu mówię, odnosi się jednak do sytuacji, gdy mężczyzna spędza w pracy długie godziny, próbując zapewnić rodzinie standard daleko przekraczający jej bieżące potrzeby. Stać go wtedy na drogie zabawki i egzotyczne wakacje, ale nie ma go w domu wtedy, kiedy jego bliscy potrzebują go najbardziej. Nie ma go wśród kibiców dopingujących drużynę siatkarską jego córki, nie ma go wśród widzów na koncercie zespołu jego syna. To nie on pomaga swoim dzieciom odrabiać zadanie domowe. To nie on czyta im przed snem ich ulubione książki. To nie on towarzyszy im w procesie dorastania i poznawania świata.
Prawda jest jednak taka, że nic nie zastąpi obecności i zaangażowania ojca w życiu jego rodziny. N-I-C!
Numer 2: Pokusa, by całą swoją pasję i energię wkładać w pracę zawodową.
Nikt z nas nie posiada niewyczerpanych zasobów energii emocjonalnej, kreatywności, entuzjazmu, poczucia humoru i życiowej pasji. Ojcom łatwo zużyć cały zapas tej wewnętrznej energii w pracy zawodowej, tak że dla ich rodzin nie zostaje prawie nic. W rezultacie żona i dzieci otrzymują już tylko – w najlepszym przypadku – marne resztki entuzjazmu ich męża/taty.
Ojcowie, nasze rodziny zasługują na coś zdecydowanie lepszego! Jeśli nie potrafimy właściwie poukładać naszych priorytetów, jeśli świadomie nie “oszczędzamy się”, by zachować choć trochę świeżości na wieczory z rodziną, wynik jest łatwy do przewidzenia – przemęczony, znudzony, rozdrażniony ojciec, który nie interesuje się zbytnio światem myśli i uczuć swoich najbliższych. Do rzadkości, niestety, należą ci niesamolubni tatusiowie, którzy w mądry sposób planują swój czas, dbają o relacje z bliskimi i wnoszą w życie swojej rodziny regularne dawki radosnego czasu rozmów i zabawy.
Numer 3: Pokusa, by przewodzić i wychowywać przez “prawienie kazań”, zamiast budować swój autorytet poprzez słuchanie i poznawanie unikalnej osobowości swoich bliskich.
W Liście Jakuba (1,19) znajdująmy następującą radę: Każdy człowiek winien być chętny do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do gniewu. Cóż, nam ojcom często zdarza się odwracać kolejność w tym biblijnym zaleceniu. Na trudne sytuacje momentalnie reagujemy gniewem (żeby nie powiedzieć: wpadamy w furię). Podnosimy głos. Wygłaszamy jedno z naszych standardowych “kazań”. A dopiero potem słuchamy. Nie zdajemy sobie sprawy, że to nie działa (Wierzcie mi, przetestowałem to na własnej skórze). Ci, których dosięga nasz gniew, zareagują “zewnętrznie”, ale w środku nie słuchają tego, co mówisz. Każda tego typu sytuacja oddala członków rodziny trochę dalej od siebie.
Ojcowie, jeśli to wasz problem, najwyższy czas, by zdać sobie sprawę z tego, że dom to nie biuro waszej firmy. W rodzinie nie zdobywa się szacunku z automatu. Trzeba sobie na niego zapracować – cierpliwością, zaangażowaniem i miłością.
Numer 4: Pokusa, by obciążać najbliższych nierealistycznymi oczekiwaniami.
Czyż nie jest prawdą, panowie, że w naszych oczekiwaniach potrafimy być czasem zupełnie oderwani od rzeczywistości? W koszykówce już 35 procentowa skuteczność trafień to całkiem przyzwoity wynik. Co oznacza, że profesjonalny gracz pudłuje w czasie meczu więcej niż połowę rzutów. A nam zdarza się, że od żony i dzieci wymagamy 100% “skuteczności” w dopasowywaniu się do “reguł gry”.
Chyba dlatego Apostoł Paweł, pisząc specjalnie do ojców, wzywał do “nie traktowania swoich dzieci tak, by musiały się gniewać” (List do Efezjan 6,4). Sugeruje to postawę pełną wyrozumiałości i dopasowanie oczekiwań do możliwości dziecka. Ciągłe podwyższanie poprzeczki, krytykowanie i wywoływanie poczucia winy musi skończyć się “gniewem” dziecka – rozgoryczeniem, frustracją, buntem.
Numer 5: Pokusa, by zaspokoić swoje potrzeby seksualne poza małżeństwem.
To nieprawdopodobne jak my, faceci, potrafimy w pseudoracjonalny sposób tłumaczyć nasze głupie zachowania i decyzje. Słyszałem już chyba wszystkie możliwe usprawiedliwienia zdrady małżeńskiej. Jednocześnie musiałem z bólem wysłuchiwać opowieści żon i dzieci, którzy zostali zdradzeni przez swojego męża/tatę, opowieści pełnych nieopisanego bólu.
Nie ma co ukrywać, siła pokusy seksualnej jest rzeczywiście potężna. Macki pożądliwości nie omijają nawet najbardziej oddanych Bogu mężczyzn. Chwilowe zauroczenie jest w stanie znieczulić wszelkie racjonalne rozumowanie i pchnąć ofiarę w sidła grzechu, którego konsekwencje są nieodwracalne.
Dlatego radzę ojcom, by zawsze nosili przy sobie zdjęcie swojej rodziny i często na nie spoglądali. Patrząc na uśmiechnięte i ufne twarze twoich bliskich, o wiele łatwiej zgasić w zarodku wszelkie seksualne fantazje.
I wreszcie, numer 6: Pokusa, by zaniedbać troskę o duchową kondycję swojej rodziny.
Tak, panowie, to my jesteśmy odpowiedzialni za duchowy stan naszych rodzin! Nasze żony i nasze dzieci potrzebują tego, byśmy przyprowadzali rodzinę do Boga a nie odwodzili ją od Niego. Więcej, oni tego od nas oczekują! Dzieci czują się bezpiecznie, wiedząc, że ich tata kocha Boga, żyje po Bożemu i rozmawia z nimi o Bogu.
Nigdy nie lekceważ znaczenia swojej roli jako duchowego lidera rodziny. Jeśli twoja żona przykłada do spraw duchowych zdecydowanie większą wagę niż ty, to mówi mi to o wiele więcej o stanie twojego serca niż o niej. I nie myśl sobie, że dzieci nie widzą, co się dzieje i nie zwracają na to uwagi.
Gotów na wyzwanie? Poświęć Bogu więcej czasu. Bądź ojcem, który regularnie się modli. Niech twoja rodzina zobaczy w tobie autentyczną miłość do Chrystusa i pragnienie, by żyć dla Jego chwały.
Dlaczego by nie zacząć dzisiaj?
Do dzieła, ojcowie! Nie ma nic lepszego, co moglibyście podarować swoim rodzinom.