Wyobraź sobie, że właśnie masz zostać poddany skomplikowanej operacji. Tuż przed zabiegiem, lekarz zwraca się do ciebie słowami: “Wie Pan co, tak naprawdę nigdy wcześniej tego nie robiłem… ale cóż… zawsze warto spróbować, czyż nie?”
Jak byś zareagował? “Chwila, stop! Nie zgadzam się!!”
Zapewne chciałbyś, aby operował cię ktoś bardziej kompetentny. Gotów byłbyś oddać się w ręce tylko naprawdę wykwalifikowanego i doświadczonego chirurga, który uczył się od najwybitniejszych specjalistów w tej dziedzinie. Chciałbyś widzieć obok siebie profesjonalistę, który posługuje się konkretnymi, sprawdzonymi technikami działania. Takiego, który spędził wiele czasu na obserwowaniu innych lekarzy, a następnie sam dokonywał pierwszych prób pod ich czujnym okiem. Osobę, która została wcześniej wykształcona przez fachowców w swojej dziedzinie, którzy ją naprowadzali, korygowali, motywowali oraz doceniali za czynione postępy.
Innymi słowy, potrzebowałbyś kogoś, kto był czyimś uczniem.
W drugim rozdziale 2 listu Pawła do Tymoteusza odkrywamy, że podobny proces powinien mieć miejsce w Bożym Królestwie:
A to, co usłyszałeś ode mnie za pośrednictwem wielu świadków, przekaż zasługującym na wiarę ludziom, którzy też będą zdolni nauczać i innych. (2 Tm 2,2)
Innymi słowy, dojrzali wierzący powinni z troską i oddaniem pomagać innym w rozwoju duchowym. Pojawia się tu czasownik “przekazywać” (w innych tłumaczeniach “powierzać”). Dosłownie oznacza to przekazywanie czegoś do przechowania. Podoba mi się ten obraz. W ten sam sposób inwestujemy w fundusz powierniczy. Pomnażamy prawdę Słowa Bożego, inwestując ją w życie konkretnego człowieka.
Słowa Pawła do Tymoteusza ilustrują ten proces, pokazując kilka ogniw w łańcuchu ludzkich serc:
Apostoł Paweł –> Tymoteusz –> Godni wiary ludzie –> Inni
Apostoł Paweł powierzył swoje pragnienia, myśli, słowa prawdy, umocnienia i zachęty Tymoteuszowi. Tymoteusz był odbiorcą, podobnym do biegacza w drugiej zmianie sztafety, podczas wyścigu drużynowego. Zadaniem Tymoteusza było znaleźć tych, którzy będą wiernie przekazywać pałeczkę sztafety kolejnym osobom. Proces ten został zapoczątkowany przez Jezusa, który powierzył swoje przesłanie dwunastu apostołom i wysłał ich “po krańce ziemi”.
Ale nie jest to zadanie tylko dla duchownych czy gigantów wiary. Wszyscy jesteśmy zobowiązani do przekazywania pałeczki dalej.
Dlaczego mówię to z takim przekonaniem? Ja także byłem kiedyś czyimś uczniem. Bóg postawił w moim życiu osoby, których nazwiska zapewne nic wam nie powiedzą, jednak odegrali oni ogromną rolę w moim życiu. Wiele im zawdzięczam. Jestem tym, kim jestem, dzięki temu, że “zainwestowali” w moje życie. Poświęcili mi wiele czasu i uwagi, ucząc, jak czytać Biblię, jak się modlić, jak rozpoznawać wolę Bożą.
A jak to wygląda u ciebie?
Być może jesteś osobą, która żyje przeszłością. Kiedyś służyłeś ludziom, dziś czujesz się zupełnie niepotrzebny. Chciałbym cię zachęcić: Twoje życie nie jest bezcelowe! W Bożej rodzinie jest nowe pokolenie, które pragnie i potrzebuje spędzać czas z tobą. Jest wiele osób, które potrzebują twojej mądrości. Szukają zaufanego mentora, który gotów będzie wskazywać w ich życiu sprawy wymagające zmiany.
Wszyscy potrzebujemy stawać się lepszymi naśladowcami Jezusa i pomagać innym Go naśladować.
Nie chodzi jednak tylko o udzielanie porad. Przede wszystkim musimy wykazywać troskę o ludzi, interesować się ich życiem, kochać ich. Dzięki takim relacjom, odkrywamy, że stale potrzebujemy nad sobą pracować.
Wiemy jednak, że nie musimy w tym polegać wyłącznie na swoich siłach. To Bóg ma moc przemienić nasze życie oraz dać nam to, czego potrzebujemy, by za Nim podążać.