2 List Piotra 3,10-12
Garaż to miejsce mówiące prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Jest idealnym rozwiązaniem, ponieważ jego przestrzeń jest naprawdę elastyczna. W przeciwieństwie do sypialni czy kuchni, garaż nie musi być wypełniony tym, do czego jest przeznaczony. Jeśli podjazd jest wolny, komu chciałoby się codziennie rano i wieczorem otwierać te wielkie drzwi? Wystarczy więc wynieść rzeczy, które nam zawadzają i zamknąć je tam. Czy to nie jest niesamowite, jak wielka ilość rzeczy może się tam zmieścić?
Gdy razem z moją żoną spoglądamy w przeszłość, nie sposób się nie śmiać. Nasza pierwsza w życiu przeprowadzka była prosta, szybka i łatwa. Wszystko zmieściło się do bagażnika chevroleta rocznik 1953. Następna przeprowadzka wymagała dwukołowej przyczepki do wynajęcia, która pomieściła wszystkie rzeczy potrzebne do urządzenia się w maleńkim mieszkaniu. Cztery lata później, gdy mieliśmy już jedno dziecko, dotarliśmy na nasze następne miejsce zamieszkania (z pomocą kilku dobrych przyjaciół), pakując się do 9-osobowego busa. Podczas tej przeprowadzki po raz pierwszy odkryłem, dlaczego buduje się domy z garażami na dwa samochody. Nasz jedyny samochód ledwo się do niego wcisnął.
Nasza następna przeprowadzka? Trzymaj się mocno. Mówimy tu o ogromnym samochodzie dostawczym z umocowanym na dachu pianinem. My jechaliśmy za nim naszym czterodrzwiowym sedanem, który był po brzegi wypełniony zabawkami dla dzieci. To było jak Grona Gniewu. Dodaj drugie dziecko, dziewczynkę (co wyjaśnia połowę zawartości furgonetki!), i będziesz mieć pełny obraz sytuacji.
Nie będę cię zanudzał opowieścią o naszej następnej przeprowadzce z Bostonu (dodaj kolejne dziecko), ale dam ci pewną wskazówkę. Było dla mnie wielką ulgą, gdy odkryłem, że jako zwykły obywatel mogę wynająć miejsce na barce w bostońskim porcie i popłynąć nią do celu. A kiedy dotarliśmy do Kalifornii (dodaj jeszcze jednego malucha), nie uwierzyłbyś, gdybym ci powiedział . . . ale nasz dwupiętrowy dom z garażem na trzy samochody (nie śmiej się, potrzebowalibyśmy czterech miejsc!) ledwo wystarczył. Samochody z naszymi rzeczami zajęły pół ulicy. Mój sąsiad był przekonany, że przeprowadzamy operację związaną z handlem narkotykami albo z pewnością zamierzamy otworzyć na nowy Disneyland. Byliśmy jedynym domem w Fullerton, który potrzebował wynajęcia stróża parkingowego. To stawało się niedorzeczne. Czy wspomniałem, że musieliśmy zbudować szopę za domem, aby wszystko pomieścić?
Nie mieliśmy już małych dzieci, więc skąd się wzięły te wszystkie rzeczy? Troje z nich, którzy założyli już własne rodziny, zabrało swoje rzeczy, więc dlaczego w garażu nie było miejsca by zmieścić tam choćby mały osobowy samochód? Niektórzy myśleli, że trzymam tam kabriolet. Akurat! Nic więcej nie można było upchnąć do garażu na trzy samochody! Jestem raczej pogodzony z faktem, że kiedy nastąpi “pochwycenie” Kościoła, Swindollowie będą podążać w górę gdzieś na samym końcu. O ile oczywiście ktoś nie wyśle nam z pomocą dziesięciu uskrzydlonych wozów kombi.
Ups, chwileczkę! Nagle zdałem sobie sprawę, że:
Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo ze świstem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną znalezione. Skoro to wszystko w ten sposób ulegnie zagładzie, to jakimi winniście być wy… (2 List Piotra 3,10-11)
W tym dniu nie będzie żadnych samochodów, przyczep, barek ani garaży. Nie będziemy ich potrzebować. Wszystko, co zgromadziliśmy przez pięć dziesięcioleci naszego małżeństwa, przepadnie w jednym momencie. Wszystko. Nie, nie wszystko. Relacje nie zostaną zniszczone. Będą trwać dalej, przekształcone i odnowione, wieczne i znowu proste.
Co uświadamia mi na nowo, że tak jak łatwo jest podróżować przeładowanym samochodem i żyć ze zbyt dużym obciążeniem, tak samo łatwo jest pozwolić, aby zbędny balast obciążył relacje miedzy nami a innymi ludźmi. Niewiele osób ujęło to lepiej niż Anne Morrow Lindbergh w książce “A Gift from the Sea” (“Dar morza”):
Czysty związek między ludźmi, jaki piękny! Jak łatwo jednak można go uszkodzić albo pozwolić, by przygniotły go nieistotne rzeczy – a nawet nie tyle one, co po prostu samo życie, nagromadzenie tego, co niesie czas. W pierwszym etapie każdy związek jest czysty, czy to z przyjacielem, kochankiem, mężem czy dzieckiem. Jest czysty, prosty, niczym nieobciążony. A potem – szybko, nieuchronnie – doskonała jedność zostaje zaburzona. Związek zmienia się, staje się skomplikowany, obciążony kontaktem ze światem. Pierwotny związek jest piękny. Jego wewnętrzna doskonałość ma w sobie świeżość wiosennego poranka. Z czasem przechodzi do kolejnego etapu rozwoju, którego nie należy się obawiać, ale powitać go jak lato, które nadchodzi po wiośnie. Owszem, to na tym etapie łatwo następuje nagromadzenie śmiercionośnych ciężarów, powstaje powłoka fałszywych wartości, nawyków i obciążeń, które niszczą życie. To właśnie to duszące okrycie musi być ciągle usuwane, zarówno w życiu, jak i w relacjach.
Zapakowane po brzegi garaże, to coś tymczasowego. Nie mają znaczenia, jeśli nie jesteś do nich przywiązany. Wszystko to przeminie. Ale ludzie? Relacje międzyludzkie są wieczne. Starajmy się utrzymywać “nagromadzenie śmiercionośnych ciężarów” na minimalnym poziomie. To będzie wymagało zdejmowania “powłoki”, która niszczy życie.
Chcesz wiedzieć, jak zachować proste, świeże jak wiosenny poranek relacje z innymi? Mów prawdę, całą prawdę i tylko prawdę.
Chcesz utrzymać swoje relacje w świeżości i prostocie? Regularnie zdejmuj "powłokę" fałszywych wartości, nawyków i obciążeń.
— Charles R. Swindoll TweetujWyjęte z: Come Before Winter and Share My Hope, Copyright © 1985, 1988, 1994 Charles R. Swindoll, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone. Użyto za zgodą.