Słowem wstępu zaznaczę tylko, że to co czytasz, prawdopodobnie nie będzie jedną z wielu typowych religijnych wypowiedzi na temat modlitwy. Przepraszam, ale takie formy mi po prostu “nie leżą”.
Albo nie. Nie przepraszam.
Mówiąc szczerze, większość z tego, co kiedykolwiek przeczytałem czy usłyszałem o modlitwie, wywołało u mnie albo poczucie winy albo znudzenie. Nie spędzam dwóch czy trzech godzin dziennie na kolanach… Nie umiem wygłosić z pamięci kilkudziesięciu wersetów z Biblii… Nie udało mi się ruszyć z miejsca żadnej góry… Zamiast myśleć o wzniosłych sprawach, zastanawiam się czasem, co będzie na obiad…
Być może masz podobne doświadczenia do moich. Zobaczmy, czy jest coś, czym mogę się podzielić w tej kwestii, aby modlitwa była dla ciebie bardziej przystępna. Mam nadzieję, że uda ci się dostrzec to, że to nie modlitwa jest problemem, ale raczej jej zniekształcona forma, karykatura tego, co zaprojektował Bóg.
***
W czasach Jezusa pobożni Żydzi podążali ścieżkami wytyczonymi przez faryzeuszy, saduceuszy oraz uczonych w piśmie. Czy rozumieli oni sens modlitwy? Cóż, nie bardzo.
Mówiono na przykład: “Ten, kto modli się w swoim domu, otacza ją [modlitwę] murem silniejszym od żelaza.” Ubolewano nad faktem, że nie da się modlić bez przerwy cały dzień. To właśnie ta źle pojęta gorliwość spowodowała, iż modlitwa przerodziła się w sztywny, pozbawiony spontaniczności rytuał, nadzorowany przez przywódców religijnych. Modlitwa z przywileju zmieniła się w obowiązek. Zamiast cieszyć się możliwością kontaktu z Bogiem, zaczęto skupiać się przede wszystkim na ludzkich potrzebach i osiągnięciach.
Nie dziwi więc, że dla wielu modlitwa straciła swoją wartość. Wygórowane oczekiwania spowodowały, że modlitwa zamieniła się w swego rodzaju spektakl wykonywany przez religijnych showmanów.
To tłumaczy, dlaczego Jezus zdecydował się podjąć temat modlitwy w swoim słynnym Kazaniu na Górze. Wskazał wtedy na trzy negatywne zachowania oraz ukazał drogę do właściwej postawy w modlitwie.
1. Nie bądź hipokrytą (Mt 6,1-2.5.16)
Jezus najsilniej skrytykował ludzką hipokryzję. Można nawet stwierdzić, że się nią brzydził.
Według Niego ci, którzy dokonują religijnych aktów pod publikę, już “odebrali swą nagrodę”. Nic od Boga nie otrzymają. Zamiast teatralnego pokazu pobożności, Jezus zachęca do innego rodzaju postępowania:
Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. (Mt 6,6)
Modlitwa nigdy nie powinna być czymś dla poklasku. Traci ona wtedy swój sens. Modlitwa jest osobistym wyrazem pobożności, a nie publicznym obrzędem.
2. Unikaj powtarzania wyuczonych formułek (Mt 6,7-8)
Jezus skrytykował formę modlitwy polegającą na mechanicznym powtarzaniu religijnych zwrotów. Ojciec zna swoje dzieci i wie, czego one potrzebują. Dlatego też nie ma powodu, by sądzić, że “dobra” modlitwa musi być oparta na stałym powtarzaniu jakichś “uświęconych” słów.
Dzisiaj, podobnie jak za czasów Jezusa, nie ma dziedziny życia chrześcijańskiego wymagającej większej świeżości niż modlitwa. Bez względu na to, czy jest to modlitwa w kościele, na spotkaniu wspólnoty czy w domu, dominuje powtarzanie stałych, utartych zwrotów. Wypowiadamy czasem słowa modlitwy z przyzwyczajenia, nie zastanawiając się nad nimi zbyt głęboko.
Postaraj się czasem wyłamać z tych schematów. Rzucam ci wyzwanie! Odważ się pomodlić bez użycia słów, których znaczenia nie rozumiesz. Bez religijnego slangu, który dominuje w środowisku kościelnym, do którego należysz.
Spróbuj wsłuchać się w modlitwę świeżo nawróconych chrześcijan. Mam na myśli tych, którzy jeszcze nie do końca nauczyli się, “jak to robić”. Mówią oni do Boga tak, jakby naprawdę był On ich bliskim przyjacielem. Używają mowy potocznej, codziennej, którą wszyscy możemy zrozumieć. Czasem podczas modlitwy w niewymuszony sposób uśmiechają się lub wzruszają. To jest piękne.
Strzeż się pozbawionego refleksji, wyuczonego potoku słów.
3. Nie trzymaj niczego przeciw komuś (Mt 6,14-15)
Zanim zwrócimy się do Boga w modlitwie, musimy upewnić się, że nasze sumienie jest czyste. Jeżeli chcę Boga o coś poprosić, najpierw chcę być pewien, że wszystko pomiędzy mną a innymi ludźmi funkcjonuje właściwie. (zob. Ps 66,18)
Nie jest to skomplikowane, prawda?
***
Modlitwa jest czymś bardzo prostym. Oddaję Bogu chwałę, dziękuję Mu za to, co mi daje, wyznaję swoje upadki, modlę się o potrzeby innych ludzi i swoje własne. Skupiam swój umysł na Bogu. Otrzymuję od Niego siłę i zachętę do podążania za Nim.
Poprzez modlitwę zyskujemy szerszą perspektywę na to, czym żyjemy. Im bliżej jesteśmy Boga (dzięki szczerej modlitwie), z tym większym spokojem patrzymy na trudności, z którymi się mierzymy. Przychodząc do Boga z otwartym sercem, pozbywamy się niepotrzebnych zmartwień i niepokoju.
Jeśli modlitwa wywołuje w nas poczucie winy, to coś jest nie tak. To przecież nie maraton, dobry tylko dla religijnych gadułów. Prawdziwa modlitwa – taka, o jakiej mówił Jezus – powinna być czymś na wskroś autentycznym. Niech wyraża prawdziwe emocje i niech porusza realne problemy.
Modlitwa jest swobodną rozmową z Bogiem, a jej owocem jest wewnętrzny pokój i radość.