Psalm 46,10-11
Śmiałem się czytając “How Did I Get to Be Forty and Other Atrocities” („Jak udało mi dobrnąć do czterdziestki i inne okropności”) autorstwa Judith Viorst. Sam już dawno minąłem półwiecze, więc wydawało się rozsądne, że powinienem przynajmniej spróbować zmierzyć się z muzyką czterdziestolatka. Chociaż muszę przyznać, że czuję się bardziej na trzydzieści. . . dopóki nie pomyślę o moim rozkładzie zajęć. Wtedy żałuję, że nie mam osiemdziesięciu lat i tym samym pretekstu, by ukryć się gdzieś w samotności pisząc swoje pamiętniki. . . jak gdyby ktokolwiek chciał je czytać.
Jest wystarczająco źle, biorąc pod uwagę tylko codzienne i cotygodniowe terminy oraz spełnianie oczekiwań niektórych ludzi – ale kiedy dodam do tego kilka innych, moich własnych projektów, poziom stresu może zbliżyć się do granicy szaleństwa. Co tłumaczy, dlaczego wśród moich lektur znajduje się Bombeck razem ze Steinbeckiem i Schulzem, Schaft i Pirsig razem z apostołem Pawłem. Muszę zachować równowagę! W przeciwnym razie napięcie staje się tak duże, że powracam do obgryzania paznokci, strzelania kośćmi w dłoniach i szybkiego łykania zbyt dużej ilości jedzenia bez odczuwania jego smaku.
Mam wystarczająco wielu ludzi w moim życiu, którzy autorytatywnie marszczą brwi i upominają mnie, abym był poważny. Potrzebuję kilku takich, którzy uśmiechają się odprężająco i zachęcają mnie, abym się zrelaksował, rozluźnił i trochę pośmiał. Mam więcej niż jest mi to potrzebne duchów, które mnie prześladują powtarzając, „zrób z tym coś”. Ty też tak masz? Może dlatego sięgam po Viorst w sobotnie popołudnie lub w poniedziałek rano. Pomaga mi to nadać niedzieli większy sens. To, co pisze z pewnością nie jest stresujące. Jest inteligentne, dowcipne, czasami subtelne i zawsze prawdziwe.
W swoim utworze „Program samodoskonalenia”, Viorst pokazuje, jak szybko zamieniamy prosty plan w sprawę o ogólnokrajowym zasięgu. Jej wiersz o eskalacji zadań do zrobienia i oczekiwań kończy się desperackim okrzykiem: „Czy ktoś mógłby mnie zatrzymać?”
Dziwne, jak łatwo zwracamy się ku skrajnościom? To, co zaczyna się jako samodoskonalenie, staje się samo-zniewoleniem. . . to, co zaczyna się jako zwykła zmiana tempa, prowadzi do maratonu fanatyzmu. Jesteśmy szaleni! Pozostawieni samym sobie, za każdym razem wybieramy skrajności. Co tłumaczy, dlaczego Boża Księga tak często podkreśla umiar, samokontrolę, zaokrąglając ostre kanty naszego życia i mnożąc zakręty na naszej drodze, które wymuszają na nas zmniejszenie prędkości.
Czy wymykasz się spod kontroli pędząc po szybkim torze? Jak możesz zwolnić? Gdzie możesz znaleźć wystarczająco dużo ciszy, aby na nowo odkryć, że Bóg jest Bogiem? Porozmawiamy o tym za tydzień.
Dziwne, jak łatwo zwracamy się ku skrajnościom? To, co zaczyna się jako samodoskonalenie, staje się samo-zniewoleniem...
— Charles R. Swindoll TweetujWyjęte z: Come Before Winter and Share My Hope, Copyright © 1985, 1988, 1994 Charles R. Swindoll, Inc. Wszelkie prawa zastrzeżone. Użyto za zgodą.